piątek, 19 kwietnia 2024

Antyczny rebus

 


HADRIAN  (117-138)                                                  

Didrachma (6,40g)   Cezarea    128-138 n.e.

RPC III 3113, Sydenham, Caesarea 282               

Awers: Głowa cesarza w wieńcu laurowym w prawo, ΑΔΡΙΑΝΟC CЄΒΑCΤΟC (HADRIAN AUGUST)

Rewers: Maczuga bogini Mâ, gwiazda/słońce i księżyc, ΥΠΑΤΟC Γ, ΠΑΤΗΡ ΠΑΤΡΙΔΟC (KONSUL PO RAZ TRZECI, OJCIEC OJCZYZNY) 

Proweniencja: Bay Numismatics

Kolejny raz maczuga? Znowu będzie o Heraklesie? Nie tym razem. Sporo rozmów odbyłem z pewnym profesorem, będącym absolutnym autorytetem w dziedzinie filologii klasycznej, jak i numizmatyki związanej z antykiem. Nigdy nie chciał przyznać mi racji i podążyć za tokiem moich fantazji, że ową maczugę możemy przypisać np. Argaiosowi lub innym bóstwom z anatolijskiego panteonu, zawsze profesor kończył moje wywody prostym stwierdzeniem: „Nie, ponieważ mamy do czynienia ze srebrną monetą imperialną, a wizerunek na monecie musi być zgodny z przyjętym kanonem”. Mało rzeczy tak nas kształtuje jak konstruktywna krytyka. Dlatego wracałem do wszelkich możliwych opracowań dotyczących starożytnej Kapadocji, wertowałem książki o hetyckich wierzeniach, na nowo zagłębiałem się w Geographicę Strabona, próbując znaleźć coś co pozwoli mi zastąpić brak legendy na monecie. Jakiś symbol, klucz…

I pojawił się – rebus. Prawdziwy antyczny rebus. Gwiazda/Słońce, Maczuga i Księżyc. Jak widzicie maczugę w opisie rewersu monety przypisałem komańskiej bogini Mâ. Tak, Mâ znowu powraca, ukryta w rebusie. Dlaczego ona? Na omawianej już tridrachmie Hadriana z Komany mamy jej wizerunek w tetrastylowej świątyni. W prawej ręce dzierży tarczę, a w lewej właśnie maczugę. To była jej broń i jej atrybut. Ostatnimi czasy na aukcji Leu Numismatik pojawiła się, wcześniej nie notowana, brązowa moneta Nerona z Komany Kapadockiej, z cesarzem na awersie i maczugą na rewersie oraz legendą: ΚΟΜΑΝЄΩΝ. Zatem moja teza, że maczuga z didrachmy Hadriana może być symbolem Mâ, jest bardzo prawdopodobną. Teraz pora jeszcze mocniej uzasadnić moje przypuszczenia. Z pomocą przychodzą nam znaki solarne na monecie.

Tu musimy powrócić do samej Komany, a właściwie do dwóch Koman, ponieważ w ówczesnej Kapadocji były dwie Komany, pierwsza, starsza zwana kapadocką lub Hierapolis (Święte Miasto) i druga pontyjska, leżąca w Poncie. W 62 roku n.e. cesarz Neron rozdzielił Pont na trzy części, a część z Komaną nazwano Pontus Cappadocicus. Następnie Trajan dołączył tę część do samej prowincji Kapadocji. Komana kapadocka jak i pontyjska, były bliźniaczo podobnymi, oba miasta pełniły funkcję państwa kościelnego. Ich głównym ośrodkiem były świątynie poświęcone bogini Mâ i jak je opisuje Strabon, obie miały podobną strukturę administracyjną i duchową. W przekazach historycznych często są mylone i tak do dzisiaj trwa spór, którą świątynie odwiedził Juliusz Cezar podczas przemarszu przez Kapadocję. Uważa się, że świątynia w Komanie pontyjskiej powstała jako równowaga dla starszej siostry w Hierapolis.

Symbol Gwiazdy/Słońca. Bogini Mâ przedstawiana jest w solarnej koronie i zarówno w językach zachodnich, wschodnich, jak i tych starszych: huryckich i hetyckich, słowo Mâ oznacza matkę. Stąd na początku najczęściej szukano jej genezy w anatolijskich przedstawieniach bogini matki, takich jak Kybele. Badania archeologiczne i odkryte inskrypcje wykazały, że dużo bliższym pierwowzorem Mâ była hetycka bogini słońca Arinna, która z kolei przejęła wiele cech po huryckiej bogini Szaszusce. To w Arinnie odnajdziemy większość cech wyróżniających kult Mâ (niewykluczone, że Mâ była jej lokalnym imieniem) – bogini wojny, ziemi, otaczająca opieką (matka). Zatem symbol gwiazdy lub słońca doskonale do niej pasował. Pozostaje jeszcze kwestia księżyca.

Symbol księżyca. Jak pisałem powyżej świątynia w Komanie pontyjskiej powstała dla równowagi świątyni w Komanie kapadockiej. Została poświęcona aspektowi księżycowemu i kojarzona była z kultem Selene. Selene w greckiej mitologii to siostra Heliosa, boga słońca (pamiętajmy, że to ten bóg jest najczęściej kojarzony z Górą Argaeus), która prowadzi swój księżycowy rydwan po niebie, sama będąc uosobieniem Księżyca. Jej rzymską odpowiedniczką była Luna. Na przepięknym denarze z okresu Republiki z 44 roku p.n.e., mamy przedstawiony (opisany u Plutarcha) sen Sulli, gdzie księżycowa bogini, zwana Mâ-Belloną rzuca piorunami w jego wrogów, a stojąca nad nim Victoria wieści jego zwycięstwo.

Zatem reasumując Mamy przedstawioną maczugę jako symboliczną broń Mâ oraz słońce i księżyc jako jej dwa aspekty i zarazem symbole dwóch świątyń jej poświęconych, zatem śmiało możemy ten antyczny rebus odczytać jako bogini Mâ. Kiedy przedstawiłem profesorowi skrótowo tę teorię i moją próbę rozczytania rewersu didrachmy Hadriana, odpowiedział: „Rzeczywiście ciekawe”. Zatem chyba mogę odtrąbić swój sukces. A swoją drogą Bartku bardzo Ci dziękuję za każdą uwagę i ogrom wiedzy jaką się dzielisz. Trudno byłoby poruszać się przez morze Antyku, gdyby nie światło (pasji, wiedzy i doświadczenia) Twojej latarni.


poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Cezarea - Nowy początek

 


GERMANIK  (15pne-19)                                             

Drachma (3,88g)   Cezarea    33/34 n.e.

RPC I 3623B.8, Sydenham, Caesarea 50-3

Awers: Głowa Germanika w prawo, GERMANICVS CAES TI AVGV COS II P M

Rewers: Głowa Boskiego Augusta w koronie radialnej w lewo, DIVVS AVGVSTVS

Proweniencja: Leu Numismatik, ex European collection, formed before 2005 

Kayseri to blisko 1,5 milionowe miasto w dzisiejszej, tureckiej Kapadocji. Jego najdawniejszą, znaną nam nazwą była Mazaka, stolica Królestwa Kapadocji, utworzonego po śmierci Aleksandra Wielkiego i rządzonego przez Ariaratesa I. Mazaka (podobno nazwana tak na cześć Mosocha wspomnianego w Biblii), została przemianowana na Euzebię pod Argaiosem przez Ariaratesa V Eusebesa Filopatora. Ta z kolei została zamieniona przez ostatniego władcę Kapadocji – Archelaosa I na Cezareę. Została tak nazwana na cześć Cezara Oktawiana Augusta, którego sojusznikiem i klientem był Archelaos. W 17 roku n.e. cesarz Tyberiusz postanowił wcielić Kapadocję, jako cesarską prowincję w granice rzymskiego Imperium. Nowe porządki administracyjne powierzył swojemu starszemu (adoptowanemu) synowi – Germanikowi, który miał zadbać o przywrócenie spokoju we wschodnich rubieżach cesarstwa, w szczególności Armenii.

Powyższa drachma doskonale obrazuje początki Kapadocji, jako rzymskiej prowincji. Na jej awersie znajdujemy znakomity portret Germanika, zaś rewers wypełnia portret ubóstwionego Oktawiana Augusta. Trudno dokładnie zadatować moment jej wybicia, powszechnie przyjmuje się 33/34 rok n.e., pozwolę się jednak nie zgodzić z tą datą emisji i zaproponować dwa alternatywne rozwiązania. Przyjrzyjmy się zatem bliżej postaciom przedstawionym na monecie.

Germanik, był synem Druzusa Starszego (brata Tyberiusza) i wnukiem wielkiego Marka Antoniusza, został adoptowany pod naciskiem Augusta przez Tyberiusza. Był jednym z najwspanialszych generałów rzymskich, uwielbianym przez legiony, widziano w nim doskonałego sukcesora rzymskiego tronu. Uznanie wojska i ludu rzymskiego zaskarbił sobie przede wszystkim udanymi kampaniami w Germanii, gdzie zadał poważne klęski plemionom barbarzyńskim i odzyskał utracone przez Warusa (w bitwie w Lesie Teutoburskim w 9 roku n.e.) sztandary legionowe. Po odbytym triumfie w Rzymie został oddelegowany przez Tyberiusza jako zwierzchnik wschodnich prowincji (praepositus Orienti) do zaprowadzenia tam porządku. Jednym z jego zadań była reorganizacja prowincji Kapadocji. Germanik miał być następcą Tyberiusza, ale zmarł z nieznanej przyczyny w Antiochii, dnia 10 października 19 roku n.e. Popularność jaką zdobył za życia pomogła jego synowi – Gajuszowi Cezarowi (Kaliguli) zasiąść na tronie po śmierci Tyberiusza.

Pierwszym przyjętym przeze mnie możliwym datowaniem monety byłby 18/19 rok n.e., czyli okres kiedy Germanik przebywał na wschodzie.  Na legendzie awersu czytamy: GERMANICVS CAES TI AVG (na tym typie zgubione F) COS II P M, a zatem GERMANIK CEZAR SYN TYBERIUSZA AUGUSTA, KONSUL PO RAZ DRUGI, NAJWYŻSZY KAPŁAN. To po swoim triumfalnym powrocie do Rzymu znad Renu, z odzyskanymi sztandarami legionowymi w roku 17 n.e., Germanik uzyskał pozwolenie objęcia konsulatu po raz drugi, tego samego roku został wysłany na wschód, żeby w 18 roku n.e. dotrzeć do Kapadocji i tam uporządkować sprawy nowo powstałej prowincji. Germanik był wówczas szykowany do objęcia schedy po Tyberiuszu, jako starszy brat Druzusa. Zatem emisja miałaby cel propagandowy. A dlaczego rewers zdobi wizerunek Boskiego Augusta? Odpowiedzi może być kilka. Po pierwsze to Augustowi zawdzięczał Germanik swoją błyskotliwą karierę i to on postawił Tyberiuszowi warunek przed usynowieniem go, aby Tyberiusz wcześniej usynowił Germanika. Tym sposobem Druzus zyskał starszego brata, co stawiało Germanika jako pierwszego w kolejce do objęcia rzymskiego tronu. To wnuczka Augusta, Agrypina Starsza, została żoną Germanika, co jeszcze mocniej zacieśniło ich więzy rodzinne. Po śmierci Augusta w 14 roku n.e., Tyberiusz ustanowił Sodales Augustales, kult ku czci Augusta i Liwii, którego kapłanem został Germanik. Był tak popularny wśród legionistów, że ci obwołali go cesarzem po śmierci Augusta, ten oczywiście odmówił, uznając za prawowitego następcę swojego przybranego ojca – Tyberiusza. Przed swoją wyprawą na wschód w 18 roku n.e. zatrzymał się w Akcjum, gdzie w miejscu pamiętnej bitwy przyjął urząd konsula i oddał cześć swojemu przybranemu dziadkowi – Augustowi i temu biologicznemu – Markowi Antoniuszowi. W końcu, czy na monecie nie powinien się znaleźć ten, który dał nową nazwę stolicy prowincji Kapadocji, zmieniając dawną Euzebię w Cezareę? Warto tu przypomnieć, że po przybyciu do Kapadocji, Germanik zastał tam jedynie monetę Tyberiusza bitą w języku greckim, a w dodatku z nie do końca czytelnym obrazem świętej góry Kapadoków. Czy jako posiadający władzę praepositus Orienti, nie miał prawa, za przyzwoleniem Rzymu i cesarza do emisji nowej, z łacińską legendą, w pełni już rzymskiej monety?

Drugą możliwością emisji tej drachmy jest okres panowania syna Germanika, Gajusza (37-41), znanego lepiej jako Kaligula. Znane są jego emisje pośmiertnych asów w imieniu i z wizerunkiem Germanika, a także denarów wybijanych, podobnie jak za Tyberiusza, w Lugdunum dedykowanych i upamiętniających Germanika, a także Boskiego Augusta. Za jego rządów wybito także tetradrachmę w Antiochii z wizerunkami Gajusza i Germanika, z legendą: ΓΕΡΜΑΝΙΚΟΣ ΚΑΙΣΑΡ. Komemoratywną serię uzupełniają tetradrachmy z Gajuszem i jego matką – Agrypiną Starszą. Kaligula w sposób zdecydowany odcinał się od Tyberiusza, a za sprawą emisji swych monet kładł nacisk na pokrewieństwo z Oktawianem Augustem i przywoływał pamięć o kochanym przez Rzymian swoim ojcu Germaniku. Tyberiusz emitował monety z własnym wizerunkiem i Boskiego Augusta na rewersie; odpowiednio: drachmy w Cyrenajce i Krecie oraz tetradrachmy w Egipcie.  

Oba z tych wariantów emisji kapadockiej drachmy zdają się być znacznie bardziej logicznymi, choć bardziej prawdopodobnym wydaje mi się pośmiertna emisja za panowania Gajusza, z uwagi na podobne typy wybijane za jego czasów. Tak czy inaczej drachma ta pozostaje doskonałym wprowadzeniem historycznym do nowo powstałej prowincji Kapadocji.

Współczesny widok na Kayseri (Cezareę), w tle góra Argaios


niedziela, 24 marca 2024

Wielka Świątynia Mâ w Komanie

 



HADRIAN  (117-138)                                                 

Tridrachma (9,59g)   Komana (Hierapolis)    128-138 n.e.

RPC III 3161.3, Sydenham, Caesarea 276               

Awers: Głowa cesarza w wieńcu laurowym w prawo, ΑΔΡΙΑΝΟC CЄΒΑCΤΟC (HADRIAN AUGUST)

Rewers: Bogini Mâ w radialnej koronie, stojąca z tarczą i maczugą w tetrastylowej świątyni, ΥΠΑΤΟC Γ, ΠΑΤΗΡ ΠΑΤΡΙΔΟC (KONSUL PO RAZ TRZECI, OJCIEC OJCZYZNY)

Proweniencja: Munthandel G. Henzen                                                                    

„W paśmie górskim Antytaurus są głębokie i wąskie doliny, w których znajduje się miasto Komana i świątynia Enyo, którą tamtejsi ludzie nazywają „Mâ”. Jest to duże miasto; jednakże jego mieszkańcami są głównie czciciele bogini i hierodule (niewolnicy świątynni). Kapłan jest panem świątyni, a także hieroduli, których podczas mojego pobytu było ponad sześć tysięcy, mężczyzn i kobiet razem wziętych. Do świątyni należy również znaczne terytorium, a dochody przysługują kapłanowi. Jest on drugiej rangi osobą w Kapadocji po królu; na ogół kapłani należeli do tej samej rodziny co królowie. Rzeka Sarus przepływa przez to miasto i wypływa przez wąwozy Taurusa do równin Cylicji i do morza, które leży pod nimi.” (Strabon, Geographica 12.2.3)  

Ktoś powie, że już kolejny raz sięgam po ten cytat, ale nigdy nie myślałem, że uda mi się dołączyć do mojego zbioru powyższą tridrachmę (potrójną drachmę) wybitą w kapadockiej Komanie. Dotąd znane były jedynie dwa egzemplarze tej monety, oba znajdują się w berlińskim muzeum Staatlichen Museen. Muzeum to oferuje możliwość „adopcji” monety i stania się jej wirtualnym patronem za niewielką opłatą (przyznam, że z ogromnej chęci posiadania tej monety choćby w formie wirtualnej rozważałem tę opcję). Jak się okazuje kapadocka ziemia skrywa jeszcze wiele skarbów i przy ogromnym szczęściu ów walor dołączył do mojej kolekcji.

W artykule o bogini Mâ pisałem, że postać Ateny z didrachmy Domicjana mogła być kojarzona, z uwagi na brak legendy, z boginią Mâ. W przypadku tej tridrachmy Hadriana nie mamy już najmniejszych wątpliwości. Tetrastylowa świątynia przedstawiona na monecie, to symbolicznie przedstawiona nieistniejąca już, Wielka Świątynia Mâ w kapadockiej Komanie, zaś bogini stojąca w radialnej koronie z tarczą i maczugą to sama Mâ. Starożytna Komana miała charakter na poły autonomiczny, bo choć podlegała władzy królewskiej, a w czasach rzymskich namiestnika i prokuratora, to władzę nad miastem sprawował arcykapłan świątyni. Kapłani byli arystokratami, wywodzącymi się z królewskiego rodu i swoją rangą ustępowali jedynie królowi, a później zwierzchnikowi rzymskiemu. A jaka jest geneza samej nazwy Komana i Wielkiej Świątyni?

„Uważa się, że Orestes wraz ze swoją siostrą Ifigenią przywieźli tu te święte obrzędy z Taurydzkiej Scytii, ze stojącej tam świątyni ku czci Artemidy Tauropolos, i że tutaj Orestes złożył włosy, które ściął z głowy na pamiątkę kresu swoich cierpień ( πένθιμος κόμη), skąd wzięła się nazwa miasta.” (Strabon, Geographica 12.2.3)  

Nieco później zmieniono nazwę na Komana ( Κόμανα) odnaleziono także inskrypcje tytułujące miasto – Hierapolis (εράπολις) czyli „Święte Miasto”. Czy Orestes i Ifigenia istnieli naprawdę byłoby ciężko dowieść, natomiast faktem jest, że kult Mâ w bardzo wielu aspektach przypominał ten sprawowany w świątyniach poświęconych Artemidzie, która swoją drogą też często gościła na rewersach kapadockich monet. Dość wspomnieć o chociażby „sakralnej prostytucji”, z której słynęła najsłynniejsza świątynia Artemidy w Efezie – Artemizjon, podobnie jak świątynia w Komanie. Warto też spojrzeć co o taurydzkich Scytach i ich rytualnej broni – maczudze pisał Herodot w „Dziejach”.

„Taurowie mają takie zwyczaje: Składają na ofiarę dziewiczej bogini rozbitków okrętowych oraz wszystkich zagnanych do nich i pojmanych Hellenów w następujący sposób: po dopełnieniu wstępnych obrządków rozbijają im głowę maczugą. Niektórzy twierdzą, że strącają oni ciało na dół ze stromej skały (bo na niej wybudowana jest i świątynia), a głowę wbijają na pal; inni znów co do głowy są zgodni, tylko ciała jak mówią, nie zrzuca się ze skały, lecz grzebie się je w ziemi. Bóstwem, któremu te ofiary składają, ma być, jak utrzymują sami Taurowie, Ifigenia, córka Agamemnona. A z nieprzyjaciółmi, których dostaną w swą moc, tak postępują: Każdy ucina wrogowi głowę i zanosi do domu; potem wtyka na wielki drąg i umieszcza wysoko sterczącą ponad dachem, przeważnie nad kominem. Twierdzą, że są to strażnicy całego ich domu, którzy bujają w powietrzu. Żyją zaś Taurowie z łupu i z wojny.”

Opisywałem już kult Mâ-Bellony rozpowszechniony przez Sullę i jego legionistów, który po wizycie w świątyni w Komanie obrał ją sobie za przewodniczkę swoich działań wojennych. Bogini przyjęła jego modły i kierowała jego działaniami poprzez senne wizje, o czym możemy przeczytać u Plutarcha. Podobnie wielki Juliusz Cezar odwiedził w 47 roku p.n.e. świątynię Mâ, podczas swoich działań na wschodzie i przemarszu przez Kapadocję. Cezar podczas pobytu w Komanie przyznał godność kapłańską członkowi rodziny królewskiej – Likomedesowi, czyniąc go arcykapłanem tamtejszej świątyni. O pobycie Cezara w Komanie dowiadujemy się z „Bellum Alexandrinum (Wojny Aleksandryjskiej)”.

Cesarz Karakalla przekształcił Komanę w kolonię rzymską, a sama Wielka Świątynia Mâ cieszyła się świetnością, aż do czasów oficjalnego uznania  chrześcijaństwa. Ruiny starożytnej Komany znajdują się we współczesnej tureckiej wiosce Şarköy w prowincji Adana. Archeologom do dziś nie udało się niezbicie ustalić miejsca, gdzie kiedyś stała jedna z najważniejszych świątyń w Anatolii, a może i całej Azji Mniejszej.

Najbardziej prawdopodobna lokalizacja Wielkiej Świątyni Mâ w Komanie Kapadockiej





czwartek, 21 marca 2024

ARMENIACUS – Zdobywca Armenii

 



NERON  (54-68)                                                             

Hemidrachma (1,70g)   Cezarea      63-64 n.e.

RPC I 3644, Sydenham, Caesarea 81

Awers: Głowa cesarza w wieńcu laurowym w prawo, NERO CLAVD DIVI CLAVD F CAESAR AVG GERMANI

Rewers: Victoria zwrócona w prawo z wieńcem i liściem palmowym, ARMENIAC (ZDOBYWCA ARMENII)   

Proweniencja: Bay Numismatics 

Hemidrachma to najmniejszy srebrny nominał bity w Cezarei Kapadockiej. Jego wartość i waga odpowiadały połowie drachmy. Pierwszy raz ów nominał pojawił się za panowania Nerona. Rewers monety przedstawia triumfującą z wieńcem laurowym i palmowym liściem Victorię, boginię zwycięstwa, świętującą największy za panowania Nerona sukces militarny – zdobycie Armenii.

Musimy się cofnąć do pierwszego roku panowania Nerona, kiedy Rzymian zelektryzowała wieść o złamaniu umowy przez Partów. Potyczek z tym wschodnim królestwem Rzymianie nie wspominali zbyt dobrze, dość wspomnieć o klęskach legionów dowodzonych przez Marka Krassusa, czy później Marka Antoniusza. Dopiero pokojowe negocjacje cesarza Augusta z partyjskim władcą Fraatesem IV doprowadziły do rozejmu między Rzymem, a Królestwem Partów. Na mocy tej umowy, cesarz rzymski miał prawo mianować i koronować władców Armenii, klienckiego państwa, które stanowiło bufor pomiędzy Imperium, a Partią. I właśnie w roku 54 n.e. król Partii – Wologazes I – postanowił złamać tę umowę, obsadzając na tronie Armenii swojego brata, Tridatesa I. Rzym odpowiedział na to mobilizacją wojsk, naczelne dowództwo Neron powierzył Gnejuszowi Domicjuszowi Korbulonowi, czyniąc go zarazem namiestnikiem, graniczącej z Armenią prowincji Kapadocji w latach 55-61 n.e. Partyjski władca zdecydował się przekazać jeńców wojennych Rzymowi, działania militarne zostały chwilowo wstrzymane, co miało pozwolić stronie rzymskiej na uzupełnienie armii i przybycie większej ilości legionów.

Wojna, zwana wojną rzymsko-partyjską wybuchła w 58 roku n.e., kiedy to wojska ormiańskiego króla Tridatesa I zaatakowały nieprzygotowanych Rzymian. Korbulon szybko zmobilizował swoje siły i ruszył z kontratakiem, w krótkim czasie udało im się zdobyć Artaksatę, która została splądrowana i spalona. W kolejnym roku Rzymianie przekroczyli granice rzeki Tygrys i poprzez pustynie Mezopotamii dotarli do Tigranocerty. Druga z armeńskich stolic poddała się bez walki, na tron powołano Tigranesa VI i wydawać by się mogło, że Neron już mógł świętować swe zwycięstwo, ale…

Już w 61 roku n.e. Wologazesowi udało się przełamać lokalny bunt Hyrkanów i w pełni zaangażować swoje siły w sprawy armeńskie. Ponownie obwołał swojego brata Tridatesa I, królem Armenii. Latem 62 roku n.e. Partowie ruszyli na Tigranocertę, celem jej odbicia, jednak żadna ze stron nie zdołała zdominować w tym starciu przeciwnika. Doprowadziło to do kolejnego chwilowego rozejmu. W 61 roku n.e. nowym namiestnikiem Kapadocji został Lucjusz Cezeniusz Petus, który na czele dwóch legionów IV Scythica i XII Fulminata ruszył na Armenię, celem odzyskania fortów zajętych przez Partów. Po kilku niezbyt znaczących sukcesach, Petus rozproszył swoją armię, a oficerom dał dłuższe urlopy. Został zaskoczony przez siły Wologazesa, w 62 roku n.e. doszło do bitwy po Rhandeą, gdzie wojska Petusa doznały totalnej klęski. Tacyt tymi słowy opisuje upokorzenie, jakiego doznali Rzymianie od Wologazesa:

„Tymczasem Petus rzucił most przez rzekę Arsanias (ta mimo obozu płynęła), pod pozorem, że dla siebie tę drogę przygotowuje; w rzeczywistości nakazali to Partowie jakby w dowód swego zwycięstwa, do ich bowiem użytku ten most służył, a nasi w przeciwnym poszli kierunku. Pogłoska dodała, że pod jarzmo legiony posłano, i inne złowrogie szczegóły, do których coś podobnego istotnie Armeńczycy dokonali. Mianowicie nawet do okopów wkroczyli, zanim jeszcze wojsko rzymskie w pochodzie z nich wyszło, i zalegali dokoła drogi, przy czym pojmanych ongiś niewolników albo bydlęta juczne za swą własność uznali i odbierali; zrabowano także odzież, zatrzymano broń, a zalękniony żołnierz z tym się godził, aby powodu do bitwy nie dawać. Wologazes kazał wznieść stos z broni i ciał poległych, aby naszej klęsce dać świadectwo, lecz oszczędził sobie widoków uciekających legionów: szukał w tym rozgłosu umiarkowania, skoro swą pychę nasycił. Przez rzekę Arsanias przeprawił się, siedząc na słoniu…” (Roczniki, ks. XV, 14-15)

Cały wysiłek Korbulona, zajętego wówczas sprawami w pobliskiej Syrii runął, i choć obie strony wycofały swe siły z Armenii, ta de facto pozostawała pod władzą Partów. W 63 roku n.e. Korbulon ponownie objął namiestnictwo Kapadocji i na czele olbrzymiej armii ruszył na Armenię przeciwko partyjskim siłom. Wologazes, znający siłę i militarne zdolności Korbulona, zdecydował się zawrzeć pokojowy traktat z Rzymem. Do podpisania go doszło w Rhandei, miejscu klęski Petusa, Partom dającemu miejsce do dumy, a Korbulonowi pozwalającemu zetrzeć wcześniejszą hańbę Rzymian. Zgodzono się tam, aby Tridates I złożył swój diadem przed posągiem Nerona, a koronę, podobnie jak jego poprzednicy na tronie Armenii, przyjął z rąk cesarza Rzymu.

W roku 66 n.e. Tridates istotnie przybył do Rzymu, by uklęknąć przed obliczem Nerona i przyjąć koronę z jego rąk. Między Rzymem, a królestwem Partów zapanował pokój na kolejne 50 lat. Cesarz nakazał zamknięcie wrót w świątyni Janusa, na znak, że w całym Imperium znów zapanował pokój, a Rzym nie toczy żadnej wojny. I choć Neron szczycił się przydomkiem Armeniacus – Zdobywca Armenii, wielu historyków w przyszłych pokoleniach zarzucało mu, że tak naprawdę „Neron utracił Armenię”, rządzoną odtąd, mimo że za zgodą Rzymu, przez partyjską dynastię.

1,70g i 15 mm to wymiary tej maleńkiej monety, która zdołała pomieścić w sobie tak wielką historię. To kolejny dowód jak piękną i wspaniałą pasją jest numizmatyka, która niczym „zaczarowana szafa” staje się przejściem do minionych wieków, władców, prowadzonych wojen i pozwala nam odkryć je i ekscytować się nimi na nowo.

Neron koronujący Tridatesa I na króla Armenii – rycina z 1804 roku



piątek, 8 marca 2024

Kobieta


DOMICJAN (81-96)                                                       

Didrachma (6,41g)   Cezarea    93/94 ne 

RPC II 1667.13, Sydenham, Caesarea 122    

Awers: Głowa cesarza w wieńcu laurowym w prawo, ΑΥΤ ΚΑΙ ΔΟΜΙΤΙΑΝΟϹ ϹЄΒΑϹΤΟϹ ΓЄΡΜ  (IMPERATOR CEZAR DOMICJAN AUGUST GERMANIK)

Rewers: Popiersie kobiety w wieńcu w lewo, trzymającej włócznię i paterę z owocami, powyżej piorun, ƐΤΟ  ΙΓ (ROKU TRZYNASTEGO)

Proweniencja: Leu Numismatik, ex European collection, formed before 2005 

O kim można napisać 8 marca? To chyba oczywiste. Niedługo musiałem się zastanawiać jaką monetę wybrać na tę okazje. Wybór padł na didrachmę Domicjana, ale to nie jemu będzie poświęcony artykuł. Chciałbym przyjrzeć się przepięknemu i zarazem enigmatycznemu rewersowi monety. Kobieca postać, choć niewątpliwie jest boginią, to nikt za bardzo nie kwapi się do przypisania jej konkretnego imienia. Można by tu uciec się do znanego powiedzenia, że „kobieta ma wiele twarzy i imion” co doskonale oddawałoby naturę tej ładniejszej części świata.

Ze względu na piorun umieszczony nad jej popiersiem moglibyśmy identyfikować ją jako Herę, małżonkę Zeusa i królową greckiego panteonu. Z kolei trzymana w ręku patera z owocami nasuwa nam na myśl Demeter, opiekunkę płodów ziemi, za tym imieniem też mógłby przemawiać wieniec z kłosów zboża na jej głowie. Oczywiście mogłaby to być kapadocka lub anatolijska odpowiedniczka Demeter. Dość odważnie Edward Sydenham przyrównał ją do Vejovisa, odwrotności Jowisza, pana wulkanów (co mogłoby wiązać postać z wulkanem Argaeus), ale również przypisywano mu moce uzdrowicielskie, wiązano go z Asklepiosem. Jak dowcipnie zasugerował mój kolega, czy wtedy przedmioty w jej rękach to skalpel i patera z leczniczymi ziołami? Są jeszcze podobieństwa do Artemidy, przedstawianej później na didrachmach Trajana, ale tam bogini ma zupełnie inną fryzurę i w prawej dłoni trzyma włócznię lub strzałę. No właśnie, a jaki to tajemniczy przedmiot trzyma na tej monecie nasza bogini. Najczęściej identyfikowany jest jako kądziel. Atena przyniosła kiedyś na Olimp posąg, który nazwano palladion. Mierzył trzy łokcie wysokości. Przedstawiał boginię stojącą na złączonych nogach z włócznią w ręce prawej, podczas gdy w lewej spoczywały kądziel i wrzeciono. U tego posągu ratunku szukała Elektra, gdy Zeus zapragnął ją posiąść. Pan niebios nie zważał na świętość i dokonał zgwałcenia córki Atlasa, posąg natomiast w gniewie strącił na ziemię.

Ta ostatnia przypowieść chyba najlepiej oddaje historię kobiety w dziejach. Cóż zazwyczaj należała ona po prostu do mężczyzny, traktowana jako część jego inwentarza i dobytku (o zgrozo w pewnym kraju nad Wisłą i dzisiaj bywa popularny ten pogląd). Mogę się dziś jedynie przyłączyć do wielotysięcznego krzyku kobiet „Żadna więcej!” i wyrazić solidarność w walce o pełne upełnoprawnienie. Życzę Wam drogie kobiety żebyście stały jak Hera na czele panteonu (wasz piorun jako symbol protestu w pełni popieram), byście były dumnymi matkami jak Demeter, a swoją odwagą i niezależnością przypominały Atenę i Artemidę. A to, że jesteście jak taoistyczne yin, będąc Vejovisem i odwrotnością Jowisza i naszego męskiego yang, to pozwala na pełną harmonię świata.

Tak na koniec, ciekawe drodzy mężczyźni jak Wasze kobiety zapatrują się na Waszą niecodzienną pasję – numizmatykę? Są w stanie znieść i wysłuchiwać niekończących się wywodów o urokach antyku? I jak często zastanawiają się, ulegając tiktokowemu trendowi, jak często ich facet myśli o Cesarstwie Rzymskim?

"Irysy" Vincent van Gogh (1889)

wtorek, 5 marca 2024

Quo Vadis?

 



MAREK AURELIUSZ (161-180)                                   

Didrachma (6,58g)   Cezarea    161-166 ne

RPC IV 6946, Sydenham, Caesarea 325

Awers: Popiersie cesarza w kirysie i wieńcu laurowym w prawo, ΑΥΤΟΚΡ ΑΝΤΩΝЄΙΝΟС CЄΒ (IMPERATOR ANTONINUS AUGUST)

Rewers: Helios w radialnej koronie na Górze Argaeus z długim berłem i globem, ΥΠΑΤΟС Γ (KONSUL PO RAZ TRZECI)

Proweniencja: Leu Numismatik, ex European collection, formed before 2005                                                                                                                                            

„Popatrz z góry na tysiączne gromady i obrzędy tysiączne, i na żeglugę wszelakiego rodzaju wśród burz i ciszy, i na zmiany pokoleń dorastających, współczesnych i przeszłych. Pomyśl też i o życiu, którym żyli ludzie z dawna pomarli, i o tym, którym potomkowie twoi żyć będą, i o tym, którym teraz żyją ludy barbarzyńskie. I o tym, jak wielu nie zna nawet twego imienia, ilu o nim wnet zapomni, a ilu cię wnet będzie ganiło, chociaż cię może chwali w tej chwili! I o tym, jak ani pamięć pośmiertna nie ma wartości, ani sława, ani w ogóle wszystko razem.” (Rozmyślania, IX, 30)

Nie będę ukrywał, że Marek Aureliusz – największy z filozofów wśród cesarzy – to dla mnie jeden z najznakomitszych władców Imperium, a jego portret na powyższej didrachmie należy do jednego z moich ulubionych. Fragment zamieszczonych tu jego „Rozmyślań” skłonił mnie do pewnych refleksji. Dlaczego cała ta kolekcja? Dla kogo? Co jest jej celem? Po co te teksty na blogu? Czy ma to jakąś wartość?

Pewnie większość kolekcjonerów miłujących się w numizmatyce starożytnego Rzymu rozpoczynała swoją przygodę od próby zgromadzenia pocztu cesarzy i ich rodzin. Z czasem pasja ta zawężała się do pewnych okresów czy wybranej dynastii. Niemal każdy w pewnym momencie, po zgromadzeniu większej ilości monet i, przy okazji, ogromnej wiedzy, zadał sobie pytanie: „Co dalej?” i „Dokąd ma zmierzać mój zbiór?”. Zaczynamy wtedy wyszukiwać „niszy” dla siebie w tej ogromnej krainie, najlepiej takiego miejsca na mapie, gdzie wciąż istnieją tzw. „białe plamy” – nieodkryte lądy. To my chcemy być ich odkrywcami, zdobywcami, nowymi recenzentami. Chcemy czegoś więcej niż tylko monet ze złota, srebra czy brązu. My chcemy je na nowo opisać, wytłumaczyć ich niejasną dotąd symbolikę. Dokonać ich ponownej klasyfikacji, stworzyć ich nowy katalog. Często pozostajemy w tej pasji bardzo samotnymi wędrowcami. Dlaczego mój wybór padł na Kapadocję pod protektoratem Rzymu?

Od zawsze byłem miłośnikiem srebra i piękna tego kruszcu pokrytego patyną. Cezarea kapadocka jako imperialna mennica biła srebrne monety. Co za tym idzie ich poziom detalu, dokładności portretu był zawsze na bardzo wysokim poziomie, co nie zawsze ma miejsce w przypadku mennictwa prowincjonalnego. Kolejną rzeczą jest tygiel kulturowy jakim była starożytna Kapadocja. Mieszały się tu pradawne wierzenia hetyckie, jeszcze z epoki brązu, z późniejszą kulturą przybyłą wraz z pojawieniem się Persów, Greków i wreszcie Rzymian. Wzajemne łączenie się tych kultur, często w sposób nieoczywisty, skutkowało powstaniem nowych hybryd znanych wierzeń i ich bóstw, a wszystko to znalazło swoje odbicie w mennictwie. W końcu motyw samej góry Argaeus, zwanej po grecku Argaios, najczęściej przedstawianej góry w mennictwie antycznym. Sam pochodzę z górzystych terenów i widok gór do dziś wpływa kojąco na moje samopoczucie. Argaeus najczęściej obrazowany jest w sposób werystyczny, unikający symbolizmu.

Przedstawienia na monetach Kapadocji możemy podzielić na kilka grup:

1. Góra Argaeus – z bóstwem (najczęściej w solarnej koronie) na jej szczycie, czasami w towarzystwie większej ilości osób, nieraz boga zastępowała gwiazda, wieniec, księżyc lub orzeł. Innym przedstawieniem była agalma góry na ołtarzu. Innymi razy góra jest siedziskiem boga, jednym z elementów dekoracji rewersu czy też reliktem wiezionym w rydwanie ciągniętym przez słonie.

2. Maczuga – zapewne w początkach prowincjonalnego mennictwa Kapadocji należąca do Heraklesa, ale jako broń już hetyckich bogów, także kojarzona z ich panteonem, a później z boginią Mâ.

3. Niesamowity panteon bogów i ich hybryd wywodzących się z wielu kultur.

4. Portrety rodziny cesarskiej. Jeden z najpiękniejszych rozdziałów tego mennictwa z uwagi na niezwykle plastyczne i cechujące się wysokim artyzmem oddanie wizerunków cesarzy i ich najbliższych.

5. Rewersy upamiętniające ważne wydarzenia na terenie Imperium, najczęściej mające charakter propagandowy.

6. Motyw kłosów zbóż ukazujących Kapadocję jako ważnego producenta żywności w tym rejonie świata.

Oczywiście nie jestem żadnym pionierem odkrywania mennictwa Kapadockiej prowincji. Było wiele wybitnych nazwisk, które pozostawiło trwałe piętno w badaniu tego działu, że wspomnę chociażby Sydenhama, Metcalfa i Weißa. Monety te cieszą się dużą popularnością wśród kolekcjonerów na światowych aukcjach, będąc nieraz ich ozdobą, co niestety ma też przełożenie na ich nie najniższe ceny. Wciąż są odnajdywane nowe typy monet, a opisy wcześniejszych ciągle pozostawiają wiele niewyjaśnionych zagadek. Wykopaliska archeologiczne z terenów Anatolii dostarczają nam co i rusz nowych faktów i brakujących elementów układanki, wzbogacając naszą wiedzę o kulturze, wierzeniach i zwyczajach zamieszkujących te tereny ludów.

Mówi się, że poznawanie historii pozwala nam na kreowanie lepszej teraźniejszości i przyszłości. Pozostaje mi jedynie ufać intuicji, że Marek Aureli nie miał racji w swoim pesymistycznym spojrzeniu na doczesność, a może te słowa z jego „Rozmyślań” miały być jedynie prowokacją i ich skutkiem są chociażby te moje rozważania, że moja kolekcja, pisanie o niej, próba pogłębiania wiedzy o tym okresie historii i dzielenia się nią z innymi, nie są jedynie pychą, chęcią posiadania i próbą załatania pustej egzystencji, ale szczerą chęcią stworzenia i pozostawienia po sobie czegoś prawdziwie wartościowego. Amen!

„Ostatnie słowa cesarza Marka Aureliusza” Eugene Delacroix (1844)




piątek, 1 marca 2024

Misja Apollo

 


JULIA DOMNA (193-217)                                           

Drachma (3,18g)   Cezarea    207/208 n.e.

Ganschow 503, Sydenham, Caesarea -               

Awers: Popiersie cesarzowej w draperii w prawo, IOYΛIA ΔOMNA AYΓ (JULIA DOMNA AUGUSTA)

Rewers: Apollo? z gałązką oliwną siedzący na Górze Argaeus w lewo, MHTPO KAICAPI ΝЄΩ, ЄT Iζ (METROPOLII CEZAREI NEOKOROSU, ROKU SZESNASTEGO)

Proweniencja: Leu Numismatik, ex European collection, formed before 2005 

11 grudnia 1972 roku Apollo rzeczywiście znalazł się w pobliżu Mons Argaios. Oczywiście miało to miejsce na Księżycu i była to ostatnia, szósta, załogowa misja na Księżyc, w ramach programu apollo – Apollo 17. Olbrzymi, ponad pięćdziesięciokilometrowy masyw górski swoją nazwę, Mons Argaios, zawdzięcza ziemskiej odpowiedniczce w Kapadocji. Swoją drogą jestem bardzo ciekawy dlaczego zdecydowano się na nadanie tej nazwy masywowi z Księżyca. Podobnie jak statek kosmiczny Apollo 17 wylądował na wschodnich zboczach Argaiosa w dolinie Taurus-Littrow, tak 1765 lat wcześniej w 207 roku n.e. grecki bóg Apollo przysiadł na Górze Argaeus na kapadockiej drachmie cesarzowej Julii Domny, żony Septymiusza Sewera.

Dlaczego męską postać z tej drachmy identyfikujemy jako Apolla? Po pierwsze to gałązka oliwna trzymana w jego ręku, symbol pokoju, który jako atrybut obrał sobie, prócz Zeusa, Ateny i Demeter –  Apollo. Swoją drogą ciekawostką jest, że uczestnicy najsłynniejszej ekspedycji na Księżyc –  Apollo 11, w 1969 roku pozostawili na nim właśnie złotą gałązkę oliwną jako znak pokoju dla świata, a symbolem ich misji był orzeł trzymający w dziobie gałązkę oliwną. Po drugie, przedstawienie nagiego, młodego mężczyzny jest najbardziej typowym dla Apolla właśnie.  Po trzecie, jest jeszcze nawiązanie do mennictwa Imperium Seleucydów, gdzie na rewersie monet częstym przedstawieniem był Apollo siedzący w bardzo podobnej pozie, ze strzałą i łukiem, na omfalosie (tu zastąpionym górą Argaeus). Także na rzymskich denarach z tego okresu mamy Apolla siedzącego na tronie z gałązką oliwną i lirą.

Oczywiście przez koronę radialną/solarną owego boga możemy również skojarzyć go z Heliosem, bogiem, który najczęściej był identyfikowany jako bóstwo góry Argaeus. Często postać nagiego mężczyzny jest utożsamiana z samym Argaiosem, bogiem i opiekunem góry. Jest jeszcze jedna możliwość. Na partyjskich monetach to sam władca był przedstawiany na rewersie siedzący na omfalosie (kojarzony najczęściej z Arsakesem I, założycielem dynastii Arsacydów). Zatem może to sam cesarz, sprawca pokoju z gałązką oliwną, przysiada na górze Argaeus. W końcu już co najmniej od czasów Septymiusza Sewera (być może od Kommodusa) wiemy, że Cezarea-Euzebia zyskała status Neokorosu, miasta gdzie oficjalnie oddawano cześć ubóstwionemu cesarzowi.

Pewnie te zbieżności nazw na Ziemi i Księżycu są jedynie dziełem przypadku, jak zwykle posiadamy zbyt mało dowodów, by stawiać bardziej śmiałe tezy i próbować połączyć wszystkie kropki. Odniesień astralnych na kapadockich monetach jest znacznie więcej i ten tekst na pewno nie wyczerpuje tego tematu, zatem warto będzie się jeszcze przyjrzeć związkom Argaiosa z Luną i Solem i innym astralnym wędrówkom poza ziemską atmosferę.

Masyw Mons Argaios na Księżycu





Antyczny rebus

  HADRIAN  (117-138)                                                   Didrachma (6,40g)   Cezarea    128-138 n.e. RPC III 3113, Sydenha...